inspracje

Koniec roku liturgicznego. Czy warto robić jego podsumowanie ?

27 listopada 2024

Koniec roku kalendarzowego, czy liturgicznego, który odchodziliśmy w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata w minioną niedzielę sprzyja robieniu podsumowań, bilansów tego, co za nami.

I o ile dużo łatwiej przychodzi zrobić podsumowanie planów, zamierzeń, postanowień, które mieliśmy u progu Nowego Roku to zdecydowanie dużo trudniej w odniesieniu do rzeczywistości duchowej.

Co jest miarą tego, że rok liturgiczny, który się zakończył był dla mnie dobry? Przy czym określenie, dobry nie oznacza, że w mojej drodze do świętości osiągnęłam taki  poziom, gdzie aureola nad moją głową świeci się z daleka. Nic bardziej mylnego.

Raczej jestem jedną z tych osób, która jest jedną z pierwszych w kolejce do konfesjonału. Bynajmniej nie na pokaz, ale po to, by zaczerpnąć sakramentalnego umacnia zawsze, gdy go potrzebuje. Nie muszę przy tym kogoś zamordować, udusić, czy mieć innego ciężkiego grzechu na sumieniu, by potrzebować ich odpuszczenia  i zanurzenia się w Bożym miłosierdziu. W sakramencie pokuty i pojednania zostawiam także to, z czym sobie po ludzku nie radze, co jest dla mnie nie do przejścia. Prosząc, by mi w tym Pan Jezus pomógł Swoją łaską.

Stawanie ze wszystkim w szczególnej obecności Bożej, bo tym dla mnie jest modlitwa. Zarówno tej osobistej, jak i ze wspólnotą Kościoła.  I choć bardzo często z głębi serca, mówiłam, że takiej, czy innej sprawy, sytuacji nie rozumiem, jest dla mnie trudna albo nie zgadzam się z nią to mam głęboką pewność w sercu, że na to wszystko Pan Jezus nie był i nigdy nie będzie głuchy, obojętny.

Rekolekcje zarówno te parafialne, jak i indywidualne ( dla mnie koniecznie w milczeniu)  nie bez przyczyny są określane czasem łaski i ćwiczeń duchowych. Choć rekolekcje parafialne mają inną specyfikę to są dla mnie tak samo ważne, jak te indywidualne. Do odbywania rekolekcji indywidualnych mam swoje dwa miejsca, w których nie tylko ładuje swoje baterie duchowe, ale też odpoczywam psychicznie. I od nadmiaru bodźców również. Pierwszym miejscem, który stał się moim drugim domem jest Pustelnia Bożego Miłosierdzia w Walendowie, którą założyły i prowadzą Siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Obecność Św. Faustyny bardzo wyczuwalna, a dyskretna obecność Sióstr nieoceniona. Drugim miejscem, gdzie łapie duchowy oddech to klasztor klauzurowy Sióstr wizytek w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Ukryty tak dobrze wśród jego hałasu, że dużo trudu mnie kosztowało, aby klasztor odnaleźć. Wielka serdeczność i otwartość Sióstr przeczą krzywdzącemu stereotypowi, przez jaki są bardzo często postrzegane dlatego, że zdecydowały się iść za głosem powołania, odgradzając się od świata, ale pozostając otwartymi na drugiego człowieka, jego problemy, potrzeby. Skąd to wiem ? Ze swojego doświadczenia i ilości intencji, w jakich Siostry się modlą.

Dobrym podsumowaniem tego minionego już roku liturgicznego będą słowa piosenki Krzysztofa Dzikowskiego Minął rok; „To był rok dobry, rok. Miejsce da nowym dniom,”* którą  wykonywały Czerwone Gitary.  I w przeciwieństwie do autora tekstu nie żegnam go z żalem, ale z wielką wdzięcznością w sercu za to, czego mi Boża Opaczność pozwoliła w nim doświadczyć ( także tego, co trudne), dostrzegając w tym Bożą linię prowadzenia.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.