Z czym Wam się kojarzy uzdrowienie wewnętrzne? Moim pierwszym skojarzeniem jest sakrament pokuty i pojednania. To właśnie w jego przestrzeni dokonuje się najważniejsze, najpiękniejsze, ale i powiedzmy sobie to otwarcie najtrudniejsze uzdrowienie- ludzkiego serca. Ale wbrew pozorom nie o tym mówi ta książka. Jej tematem jest medytacja chrześcijańska oparta na spotkaniu ze swoimi nierzadko bardzo trudnymi, traumatycznymi doświadczeniami w oparciu o bliskość Jezusa, jakie daje nam Jego, Słowo. Powrót do tego, co trudne i nieraz bolesne nie ma na celu rozstrzyganie dawnych ran i wspomnień po to, by wejść w rolę ofiary ( jaki to jestem biedny, jak ciężkie życie miałem)- nic z tych rzeczy.
„Przestańmy walczyć jedynie z objawami, a skupmy się na tym, co jest przyczyną problemów. Zamiast zmagać się wciąż z tymi samymi słabościami, zacznijmy pytać Ducha Świętego-skąd one się we mnie biorą?”s.33.
Wracamy do czasu, którego albo nie pamiętamy albo mamy z tego okresu pojedyncze migawki albo wiedzę o nim czerpiemy z opowieści rodziców ( okres płodowy, wczesne dzieciństwo, wiek przedszkolny, wiek szkolny) po to, aby zobaczyć wszelkie braki z tego okresu. I co najważniejsze, aby pozwolić na to, żeby Jezus wypełnił je Swoją łaską. Ktoś zapyta; po co to, komu? I jakie to ma znaczenie w dorosłym życiu? Nasze grzechy, upadki i słabości często mają drugie dno: u podstawy leżą niezapomniane potrzeby z dzieciństwa. A kto może je uleczyć niż ten, Kto z miłości do mnie i do Ciebie oddał życie na krzyżu? Po to, abyśmy mieli życie i mieli je w pełni? A życie w pełni jest możliwe, gdy nic nas nie uwiera wewnętrznie. To nie jest lektura na jeden wieczór na odmozdrzenie, bo to czego dotyka nie jest łatwe,lekkie i przyjemne. Wręcz przeciwnie: jest trudne i bolesne nieraz bardzo. Ale jeśli tylko pozwolimy, aby Jezus ozdrowił to, co tego wymaga, już nie będzie bolesne. Jego dotyk zawsze uzdrawia. Trzeba tylko Mu na to pozwolić.