Witam,
Recenzja wyjątkowo dzisiaj,a nie w sobotę, ale cieszę się bardzo, że jest ;):). Jak się okazuje obyczajówka też może być wartościowa. A nie raz jest ona odsądzana od czci i wiary.
Prawdziwym portem, gdzie życiowi rozbitkowie mogą odpocząć po burzach i sztormach jest hotel przyjaciela Błażeja, Huberta. Schronienie w tym niezwykłym miejscu znajduje także, Laura. A niebawem, jak się okaże swoją prawdziwą przyjaciółkę- Asię przez swoje rude włosy nazywana, Orzeszkiem. To miedzy innymi historia Orzeszka pokazuje, jak bardzo takie miejsca, jak hotel, Huberta są potrzebne.
Przypadkowe spotkanie z poławiaczem bursztynu, Alfredem Zwolińskim odmieni życie, Laury. A poławianie bursztynu i wszystko, co z nim związane stanie się dla Laury pasją i sposobem na życie. Zwoliński, jak każdy z bohaterów tej książki próbuje odnaleźć swój skarb, ale ten biblijny. Najpierw jednak przechodzi wewnętrzną przemianę. Przyznam się szczerze,że za nim do niej doszło nie budził mojej sympatii. Podobnie jak Paweł, który przez wyjazd żony, Laury i poznanie sekretu swojej mamy, Anieli postanawia się wyzwolić spod toksycznego wpływu seniora, Andrychowskiego. Mimo, że będzie mu trudno, bo koledzy po wypadku ordynatora kardiologii będą przekonani, że to Paweł zajmie jego miejsce. Ku zdziwieniu wszystkich dla niego ważniejszy będzie stan jego nauczyciela i mentora, nie walka o stanowisko.

’Nie ceni się tego, co wydaje się łatwo dostępne”. s. 334
„To, co w środku, wydawało się mniej ważne, bo na pierwszy rzut oka niezauważalne. Łatwiej ukryć smutek w sercu niż źle ułożone włosy. A jednak prawda zawsze wychodzi na jaw. Brak spokoju w sercu powoduje kłopoty. Niepoukładane wnętrze skutkuje chaosem w życiu” s 303.