Czy Lilianna znajdzie tatę, i czego dowie się o swojej mamie o tym, Czytelnik przekona się zaczynając lekturę książki. I z pewnością nie będzie tego żałował.
Zmiany czekają też babcię, Rózie, która w pierwszej części fukała na wszelkie nowinki technologiczne. Teraz przy pomocy swojej przyjaciółki Kordzi postanawia zaistnieć w blogosferze, dzieląc się swoją modrością życiową,a także przepisami (swoją drogą nazwy powodują wybuch śmiechu). Nie polecam czytać książki w poczekalni w przychodni albo komunikacji publicznej. W każdym innym miejscu jak najbardziej tak. Ten tytuł zdecydowanie powinien być przepisywany jako środek na poprawę humoru. Ale ad rem. Babcia, Rózia znajduje przepis na powodzenie swojego bloga:
„Ja wierzę, że radość naszego życia zależy od tego, ile jesteśmy w stanie dać innym ludziom, nie oczekując niczego w zamian. Kiedy, coś robisz bezinteresownie czerpiesz z tego radość. Kiedy zaczynasz się zastanawiać, co będziesz z tego mieć, zaczynają się niebezpieczne kalkulacje. Niebezpieczne przede wszystkim dla ciebie, kochana. Wierzę, że przez ten blog pomogę wielu ludziom, przez co sama stanę się jeszcze lepszym człowiekiem.” (…) s.102
Książka zdecydowanie godna polecenia, choćby na poprawę humoru i wypróbowanie przepisów. Chociaż mantry nie zamierzam praktykować.