Kiedy w Wigilię dostałam na Messengera prośbę od jednej z moich przyjaciółek ( a mam ich kilka) o szturm modlitewny z zaznaczeniem, że zrozumiem i uszanuje intencje, modlitwy to wzruszyłam się na maxa. Dlaczego aż tak bardzo? Bo to jest dla mnie wyraz największego zaufania. Nic poza odsłonięciem swojego serca przed spowiednikiem nie jest powiedzeniem: bardzo ci ufam. Modlitwa jest dla mnie staniecie w obecności Jezusa i powiedzeniem, powierzeniem Mu swoich spraw, swoich, ale także, spraw moich przyjaciół i ich przyjaciół. Nie dlatego, że On o nich nie wie. Jezus wie wszystko za nim zdążę jeszcze zacząć modlitwę. A skoro tak to może ktoś z Was zadać pytanie: jeśli On wszystko wie to po co się modlić? Po to, aby z ważną dla mnie sprawą lub dla moich przyjaciół przyjść i powiedzieć Jezusowi: Tu potrzebuje Twojej pomocy albo moi przyjaciele. Pomóż, ale niech będzie według Twojej woli. Pomóż ją przyjąć”
Natomiast czymś niebezpiecznym jest dla mnie określenie, że jakaś forma modlitwy jest ” skuteczna”( to określenie jest często spotykane przy Nowennie Pompejańskiej, którą sama jak na razie odmówiłam raz. I bardzo ją cenię ) . Nie wiem na czym miałby polegać jej skuteczność? Odmowie ją i przez to Pan Bóg zmieni Swój zamysł, plan co do takiej czy innej sprawy? Albo co gorsza będę handlować z Matką Bożą?” Odmówię pompejankę, ale zrób tak , żeby było po mojej myśli.” A gdzie podziała się otwartość na przyjmowanie woli Bożej? I chociaż nie zawsze jest ją łatwo przyjąć to w nigdy z tym, co trudne i bolesne Pan Bóg nie zostawia nas samych. Postawi na naszej drodze dobrych życzliwych ludzi, którzy pomogą nam przejść przez to, co trudne. „Skuteczna” modlitwa to taka, która zmienia serce tego, kto się modli. To również taka, z której cieszmy się czasem szczególnego spotkania z Jezusem. Co wcale nie oznacza, że jest ona wolna od rozproszeń. ” Modlitwa to największy dar jaki może mi dać drugi człowiek”.