Byłam w dużym szoku delikatnie pisząc, kiedy starsza już osoba będąca długo dla mnie autorytetem zapytała mnie, który z Księży jest sympatyczny. Bo ona długo nie była u spowiedzi.
Nie wiem, czy więcej było we mnie zdziwienia, czy rozczarowana? Że tak możne powiedzieć.
Bo przecież w sakramencie pokuty i pojednania nie chodzi o moją sympatię lub jej brak do tego, czy innego Księdza. Z resztą źle by było, gdybym się nią kierowała.
Nie jedna z osób czytająca ten blog zapyta się pewnie, co w takim razie powoduje, że tego konkretnego Księdza proszę o stałe spowiednictwo ? Z tym bywa różnie. Chociaż najczęściej na wybór przynajmniej w moim przypadku wpływ mają kazania.
Ostatnio wystarczyło jedno z pierwszych po przybyciu Księdza do naszej parafii i przemknęło mi przez myśl:” a może ten”? Jest to ten nieliczny wyjątek, kiedy nie zastanawiam się, czy aby na pewno? Wtedy ufam na maxa. Potem kilka razy sprawdzam u kratek konfesjonału, czy potrafię się tak do szpiku kości otworzyć? a jeśli już to się uda to wystawiam się też mocno na to, że może mi zostać zrobione poważne kuku.
zdjęcie pochodzi ze strony : https://pixabay.com/pl/ (dostęp 17. 02. 2022).
Pisząc o zrobieniu kuku mam na myśli dołożenie bólu. Zwiększenie go więcej niż to wynika z tego, że zgrzeszyłam. Ksiądz zwyczajnie może ze zwykłego zmęczenia, tego, że ma kryzys, gorszy czas pojechać po bandzie. Nie mam na myśl tego, żeby grzech, czy swoje zaniedbanie pudrować. Chodzi mi o to, że w co bardziej wrażliwych przypadkach jedno zdanie w sercu tego konkretnego penitenta będzie siedzieć, drążyć, nie dawać mu spokoju.
„Skaleczyć człowieka można łatwo. A to boli, bo spowiedź to operacja na otwartym sercu” .
Pytanie, czy jeśli czuję, że Ksiądz przy ostatniej spowiedzi pojechał zbyt mocno to będę miała odwagę Mu to powiedzieć i wrócić do tego? Ale też pytanie, jak to zrobię?