Dziękować za to co łatwe i przyjemne nie jest przychodzi łatwo i bez trudu. Gorzej sprawa wygląda, kiedy coś wymaga wysiłku. Albo do osiągnięcia efektu trzeba przejść przez ból. Wtedy sprawa z tym, żeby dziękować jest trudniejsza.
Bo, jak po ludzku mam dziękować za to, że boli ? Jak boli ząb to pędzę, co sił w nogach do dentysty, żeby mnie od bólu uwolnił.
Zupełnie inaczej sprawa wygląda z rehabilitacją. Najpierw boli nieraz koszmarnie, żeby z każdym dniem, zrobionym ćwiczeniem, krokiem było lepiej. Właśnie lepiej o kawałek, krok. Po to,żeby lepiej funkcjonować. Chociaż dla wielu osób jest to zwyczajne. Dla mnie, nie.
zdjęcie pochodzi ze strony : https://pixabay.com/pl/ (dostęp 18.09.2021.)
Blizna wzdłuż prawej kostki jest symbolem uporu i walki mojej Mamy, pracy chirurgów – ortopedów i mojego nie dopuszczania. Bo nie ma, że boli. Właśnie dlatego nie wolno mi było odpuścić. Dostałam szansę i nie mogłam jej zmarnować. I udało mi się to.
A jeszcze rano zastanawiałam się nad prawdziwością słów koleżanki, Mamy, że „jestem charakterna po dziadku. Bo inaczej nie zniosła byś tego psychicznie”. Zaczęłam w to wątpić: czy, aby na pewno? Ale chyba, jednak tak. Bo szansy nie zmarnowałam
Bardzo często te blizny, widoczne i nie, są pamiątkami tego, o czym powinniśmy pamiętać: walki, uporu, oddania, zawierzenia, zwycięstwa nad słabością. Niektóre z nich są bardzo potrzebne!
Cynamonowa Bibliotekara dziękuję za przeczytanie mojego wpisu i zostawienie swojego śladu w postaci komentarza. I w pełni się z tym zgadzam. Nie ma, co się ich wstydzić.