„Stało się, że Jezus zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni.”„Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.”
Nad tym fragmentem chciał razem z nami zatrzymać się Kapłan odprawiający Mszę.
Trąd rozumiany jako grzech, a wiec oddalenie przede wszystkim od Najwyższego, ale od drugiego człowieka i co ważne od samego siebie. Pada pytanie, jak ja traktuje sakrament pokuty i pojednania. Czy jest dla mnie waży, jakie miejsce zajmuje w moim życiu? Biegnąc w codziennym pędzie mam jeszcze siły, czas, a co najważniejsze chęci, aby powiedzieć stop teraz czas dla mnie i dla Niego.
Sama spowiedź, czy taktuje ja jak przysłowiową wyliczankę grzechów i słabości, czy dam szansę Chrystusowi na to, aby zmienił to, czego po ludzku nie mogę albo jestem na to słaba? Czy jeśli, coś szczególnie leży mi na duszy poproszę o radę w tej kwestii w zaufaniu spowiednika?
Kapłan skoncentrował się także na wdzięczności. Czy potrafię być wdzięczna za darowanie tego, co mnie oddaliło od Niego? Czy pamiętam Kto mi tego przebaczenia udziela? I to, co mi teraz przyszło na myśl przez czyje ręce je otrzymałam ? Czy potrafię po Klerze, I tylko nie mów nikomu pójść po zakończonej Mszy podziękować za inspirujące kazanie, a przy kolejnej spowiedzi za ostatnio zadaną pokute, która była początkiem zamiany w moim życiu, a nie traktowaniem penitentów, jak przysłowiowej natrętnej muchy. Czy nie podziękuje wcale, a może poczekam na dekret biskupa informując o przeniesieniu i wtedy zdobędę się na słowa podziękowania ?
cytowany fragment Ewangelii pochodzi ze strony: https://www.facebook.com/theofeelpl/posts/2605265169493491?__tn__=K-R